Książki / reportaż

Życie na miarę

3 kwietnia 2021

Tagi: , , , , ,

Marek Rabij "Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo" Wydawnictwo W.A.B.

Marek Rabij
„Życie na miarę.
Odzieżowe niewolnictwo”
Wydawnictwo W.A.B.

W 2013 roku zawa­li­ła się jed­na z więk­szych fabryk odzie­żo­wych w Azji. Pod gru­za­mi Rana Pla­za w sto­li­cy Ban­gla­de­szu zgi­nę­ło ponad 1200 osób. Kata­stro­fa odbi­ła się echem w świa­to­wych mediach, zaczę­to dys­ku­to­wać nad tym, jak dba się o pra­cow­ni­ków szwal­ni i w jakich warun­kach powsta­je ogrom­na część świa­to­wej odzie­ży. Zaczę­to. I bar­dzo szyb­ko skoń­czo­no. Wszy­scy bowiem cie­szy­my się, że może­my kupić koszul­kę za 20 zł i sukien­kę za 50 zł. Czy zda­je­my sobie spra­wę, co kry­je się za met­ką „Made in Ban­gla­desh”? Kraj ten jest obec­nie jed­ną z naj­więk­szych szwal­ni świa­ta pro­du­ku­jąc co roku kil­ka milio­nów ton odzieży.

Odzie­żo­wo-Tek­styl­na Repu­bli­ka Ban­gla­de­szu to kraj uszy­ty per­fek­cyj­nie na mia­rę ocze­ki­wań i potrzeb glo­bal­ne­go prze­my­słu modo­we­go. Gdy­by nie ist­niał napraw­dę – ofi­cjal­nie pod nie­co mylą­cą nazwą Ludo­wej Repu­bli­ki Ban­gla­de­szu – nale­ża­ło­by go czym prę­dzej zszyć z dostęp­nych na miej­scu mate­ria­łów: bie­dy i pogar­dy dla słabszych.

Marek Rabij "Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo" Wydawnictwo W.A.B.Chwi­lę po kata­stro­fie Marek Rabij jedzie do Dha­ki, aby napi­sać na zle­ce­nie New­swe­eka repor­taż: Ban­gla­desz. Krew, pot i łzy. Po kil­ku mie­sią­cach wra­ca ponow­nie, aby jesz­cze bli­żej poznać tam­tej­szy świat i odpo­wie­dzieć sobie na waż­ne pyta­nie: czy kata­stro­fa w Rana Pla­za cokol­wiek zmie­ni­ła w funk­cjo­no­wa­niu zakła­dów odzie­żo­wych. Z tego poby­tu i poczy­nio­nych obser­wa­cji powsta­ło „Życie na mia­rę.” Książ­ka, któ­ra otwie­ra sze­rzej oczy i daje do myśle­nia. Poka­zu­je kosz­ty spo­łecz­ne prze­my­słu odzie­żo­we­go i tak uwiel­bia­nych na zacho­dzie tanich ciu­chów z gale­rii handlowych.

Marek Rabij poka­zu­je ogrom pro­ble­mów, z któ­ry­mi mie­rzy się lud­ność Ban­gla­de­szu. „Życie na mia­rę” to życie w sto­li­cy Ban­gla­de­szu, w fabry­kach gdzie pra­cu­je się ponad nor­mę a o prze­pi­sach BHP nikt nie myśli. To też śmierć w zawa­lo­nych budyn­kach, w poża­rach, przed któ­ry­mi nie uda­je się uciec czy od zatru­cia che­mi­ka­lia­mi. To set­ki ludzi dla któ­rych szwal­nie są jed­no­cze­śnie prze­kleń­stwem i wyba­wie­niem. Prze­kleń­stwem – bo wyma­ga­ją pra­cy po 12 godzin dzien­nie za mini­mal­ne pie­nią­dze, wyba­wie­niem – bo bez tej pra­cy, nie mie­li­by nic. Dla­te­go zaprze­sta­nie kupo­wa­nia ubrań pro­du­ko­wa­nych w Azji, do cze­go nawo­łu­ją nie­któ­re orga­ni­za­cje, nie będzie roz­wią­za­niem. Ban­gla­de­ski rynek pra­cy jest uza­leż­nio­ny od pro­duk­cji ubrań – bez niej ludzie ska­za­ni zosta­ną na głód i jesz­cze więk­szą bie­dę. Rabij przy­ta­cza histo­rie ludzi, któ­rzy rezy­gnu­ją ze lecze­nia cho­ro­by, byle tyl­ko nie zostać zwol­nio­nym, pra­cu­ją ponad nor­mę i godzą się na wszyst­ko, byle tyl­ko nie pod­paść dyrek­to­ro­wi. Zwłasz­cza, że Ban­gla­desz nadal notu­je zna­czą­cy przy­rost natu­ral­ny (prze­cięt­nie kobie­ta rodzi tutaj czwór­kę dzie­ci, popu­la­cja kra­ju rośnie z pręd­ko­ścią 230 osób na godzi­nę!) i pra­co­daw­cy nie narze­ka­ją na brak chęt­nych do jakiej­kol­wiek pra­cy. Pra­wie co dzie­sią­ty mło­dy czło­wiek z bra­ku środ­ków do życia będzie musiał prze­rwać edu­ka­cję przed ukoń­cze­niem szko­ły pod­sta­wo­wej i poszu­kać zatrud­nie­nia w fabry­ce odzieżowej.

Marek Rabij "Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo" Wydawnictwo W.A.B.Życie na mia­rę” to nie jest życie spra­wie­dli­we. Tutaj boga­ci mają wszyst­ko, a bied­ni nie mają nic i nigdy nie będą. Prze­mysł odzie­żo­wy to ciąg wza­jem­nych połą­czeń pomię­dzy szwal­nia­mi, a wiel­ki­mi mar­ka­mi odzie­żo­wy­mi. Te dru­gie chcą oczy­wi­ście zapła­cić jak naj­mniej, kłó­cą się o kil­ka cen­tów, sta­wia­ją nie­mal nie­moż­li­we do zre­ali­zo­wa­nia warun­ki i uda­ją, że nie widzą, w jakich warun­kach powsta­ją ich pro­duk­ty. Zor­ga­ni­zu­ją usta­wio­ną wizy­ta­cję, gdzie przej­dą się po lśnią­cej hali jed­nej z nowych fabryk, pod­czas gdy 90% zle­ce­nia szy­te jest zupeł­nie gdzie indziej, w miej­scu, gdzie nie zapra­sza się ludzi z zewnątrz.

Lek­tu­ra napi­sa­nej przez Mar­ka Rabi­ja książ­ka zmu­sza do reflek­sji. Może następ­nym razem sto­jąc przed wie­sza­ka­mi w sie­ciów­ce odzie­żo­wej przy­po­mni­my sobie parę opi­sa­nych w niej scen. Nie daje jed­nak nie­ste­ty odpo­wie­dzi co my, zwy­kli, mali oby­wa­te­le zachod­nie­go świa­ta może­my w tym zrobić.

W głę­bi duszy pra­gnie­my bowiem tego same­go co gru­be ryby prze­my­słu odzie­żo­we­go. Gdy­by­śmy tyl­ko mogli dobrać się do tych ubrań w cenie kosz­tów ich pro­duk­cji, Rana Pla­za mogła­by się walić co tydzień, a Tazre­en Fashion pło­nąć każ­de­go wie­czo­ru. Kto wie, czy w tru­ją­cej mgle nad czer­wo­ny­mi od zwie­rzę­cej krwi kana­ła­mi Haza­ri­bagh nie dopa­trzy­li­by­śmy się nawet spe­cy­ficz­nej indu­strial­nej romantyki.
Co z tego, że opa­ry nad Haza­ri­bagh cuch­ną tak, że czło­wie­ko­wi zbie­ra się na wymio­ty? W każ­dym porząd­nym cen­trum han­dlo­wym jest prze­cież klimatyzacja.

0 likes
Close